Spotykają się na księżycu Anglik, Rusek no i Polak.
No i Anglik mówi:
- Ja mam tu pierwszeństwo bo mnie tu NASA przysłała
A na to Rusek:
- Ja mam pierwszeństwo bo mnie ZSRR przysłało.
Po chwili pytają się Polaka:
- A ty co tu robisz?
- Ja z wesela wracam.
Do sklepu papierniczego przychodzi brudny, niechlujnie ubrany klient:
- Czy są portrety Lenina? - pyta sprzedawcę.
- Są.
- A portrety Stalina?
- Także są.
- To poproszę po 10 sztuk.
Po paru dniach ten sam klient wraca do sklepu papierniczego.
Wygląda już nieco schludniej.
- Proszę 20 portretów Lenina i 20 portretów Stalina.
Minęło znowu kilka dni i sytuacja się powtarza.
Tyle że tym razem klient ubrany jest w elegancki garnitur i prosi 50 portretów i Lenina i Stalina.
Kiedy następnym razem ten sam człowiek podjechał pod sklep własnym samochodem i poprosił o 100 portretów jednego i drugiego wodza Związku Radzieckiego, sprzedawca nie wytrzymał i pyta:
- Panie, o co chodzi z tymi portretami? I jak pan dorobił się samochodu? Jeszcze niedawno nie miał pan w czym chodzić.
- Otworzyłem strzelnicę za miastem.
Leci Amerykanin rosyjskimi liniami lotniczymi.
Podchodzi do niego miła stewardesa i pyta:
- Życzy pan sobie obiad?
- A jaki jest wybór?
- Tak lub nie.
Leci Amerykanin rosyjskimi liniami lotniczymi.
Podchodzi do niego miła stewardesa i pyta:
- Życzy pan sobie obiad?
- A jaki jest wybór?
- Tak lub nie.
Przylatuje UFO do USA:
- Witam jestem ufoludkiem, tu jest mój statek. Przybyłem żeby Was okraść.
- Eee... Nie okradaj nas - jedź do Rosji, tam to będziesz miał łupy.
Jedzie do Rosji, wysiada:
- Witam jestem ufoludkiem, tu jest mój statek. Przybyłem żeby Was okraść.
- Eee... nie okradaj nas, jesteśmy dużym państwem, ale musimy się jakoś trzymać - jedź do Polski.
Jedzie do Polski:
- Witam jestem ufoludkiem, to jest... k***a! Gdzie mój statek?
Dwóch amerykańskich turystów wybrało się do Rosji na wakacje, aby podziwiać przyrodę.
Chodzą po lesie, robią zdjęcia, zachwycają się pięknem natury, aż tu nagle wyskakuje z krzaków niedźwiedź i zaczyna ich gonić. Turyści z krzykiem zaczęli uciekać.
Nieopodal strumyka dwóch ruskich zrobiło sobie piknik.
Siedzą na kocu, piją wódkę (w strumyku chłodzi się jeszcze kilka butelek) zagryzają ogórkami i kiełbasą.
Ruscy piją a tu nagle przez środek koca przebiegają turyści i goniący ich niedźwiedź.
Rozdeptali kiełbasę i ogórki, wylali wódkę...
Ruscy popatrzyli na siebie i rzucili się w pogoń.
Po kilku minutach wracają, ze strumyka wyciągają flaszkę wódki i jeden z nich mówi:
- ale ten w futrze to przynajmniej umiał się bić...
Jakiej narodowości był Amor?
Rosyjskiej. Latał z gołą dupą, uzbrojony po zęby, strzelał do ludzi i mówił, że to z miłości.
Dzwoni Sasza z Leningradu do Fiodora na Syberię:
- Ty, stary słyszałem, że u Was tęga zima - mówi Sasza.
- Jaka tam tęga. Raptem -25*C
- Tak? A ja słyszałem w telewizji, że -60*C
- A, chyba, że na dworze.
Polak, Czech i Rusek rozbijają się na bezludnej wyspie nie mają nic do jedzenia, więc ustali, że co jakiś czas każdy utnie sobie jakąś część ciała.
Pierwszy Rusek uciął sobie nogę.
Po miesiącu Czech uciął rękę.
Po tygodniu przyszła kolej na Polaka.
Ten ściąga gacie a Rusek się ciesszy:
- To będzie jajeczniczka
A Polak:
- Dobra chłopaki to po jogurciku i dobranoc.
Kto wymyślił kalesony?
Ruski uczony - Gołodupcew.