Dyrektor dużej spółki odwiedza w szpitalu znajomego Chińczyka.
- "Li kai jang ki guan..." - szepcze chory.
Dyrektor nachyla się, pragnie mu pomóc, niestety nie zna języka chińskiego.
- "Li kai jang ki guan... "- jęknął pacjent i stracił przytomność.
Kilka miesięcy później biznesmen wyjeżdża w podróż służbową do Chin. Tam wreszcie dowiedział się, co to znaczy "Li kai jang ki guan" : Zejdź z mojej rurki z tlenem!